🎿 Zdrastwujtie Jak Sie Pisze
nieistnieje. Niepoprawna pisownia. Wyrażenie nie istnieje zapisujemy oddzielnie. Nie z czasownikami w większości przypadków zapisujemy oddzielnie, np. nie lubię, nie widzę, nie cierpię itp. Mówi o tym zasada języka polskiego, według której, partykułę przeczącą nie z czasownikami zawsze zapisujemy rozłącznie.
Russian: ·(formal) hello Synonyms: (informal) здра́вствуй (zdrávstvuj); (informal, casual) приве́т (privét); (informal, casual) здоро́во
Poprawna pisownia, znaczenie: rodzaj frazy wykrzyknikowej, będącej zwrotem grzecznościowym, używanym w momencie żegnania się z kimś. Ponieważ do widzenia to także wyrażenie przyimkowe jedynym poprawnym jego zapisem jest pisownia rozdzielna, co bezpośrednio wynika z zasady ortograficznej mówiącej, iż połączenia przyimków z przysłówkami, rzeczownikami, liczebnikami oraz
drógie. Poprawny jest zapis "drugie" z wykorzystaniem "u" otwartego. Przykłady: To były dla nas udane zawody, zajęliśmy drugie miejsce. To już moje drugie podejście do studiów. Chyba zostawiłem na siłowni moje drugie buty.
Spherum, jak twierdzą pomysłodawcy, ma być lepiej niż rywale przystosowany do specyficznych potrzeb rosyjskiego szkolnictwa, oszczędzając transfer i oferując zgodność z innymi lokalnymi usługami. Wymienia się m.in. możliwość logowania poprzez konto VKontakte i odczytywania tekstu wprowadzanego cyrylicą.
Gdy tylko dojeżdża do wskazanego przez nieznajomego miejsca, okazuje się, iż ten znikł bez śladu. Reszta dojeżdża do pracy w pobliskich miastach Koło i Konin. Wraz z siostrą chłopak dojeżdża do pobliskiej kawiarni, gdzie oboje wzywają pomoc.
Znikający tekst w Wordzie podczas pisania. Hej, gdzie wyłączyć te opcję, że jak się pisze słowo i potem się je kasuje, to się kasują tez słowa, które są po nim, a powinna się robić spacja. Chodzi o Word 2013, nie wiem, który to klawisz był zupełenie : (.
Russian: ·(informal) hello Synonyms: (formal) здра́вствуйте (zdrávstvujte); (informal, casual) приве́т (privét); (informal, casual
Jego pisownia wynika więc ze względów etymologicznych. Omawiane słowo łączy się z czasownikami zagważdżać i zagwoździć (‘zatkać/zabić czymś otwór’). Z czasem zagwozdka nabrała jednak dodatkowego sensu przenośnego (kłopot, trudność itp.), a słowo zadomowiło się w polszczyźnie również w tym znaczeniu. Warto przy tym
Nie jesteś pewien, czy coś takiego może jeszcze kiedykolwiek wydarzyć się w twoim życiu. Wówczas miał wydarzyć się epizod, który przeszedł do brytyjskiej legendy wojskowej. Zostawił kilka listów, w których również obwiniał ich za to co miało się wydarzyć.
rzadnej. Niepoprawna pisownia. Wyraz żadnej zapisujemy przez literę ż. Litera ż w tym słowie jest niewymienna. Oznacza to, że pisowni tego wyrazu trzeba nauczyć się na pamięć. Samo słowo żadne odnosi się do braku czegoś lub kogoś.
Jak podkreślił Braun, Jacek Ćwięka jest wieloletnim działaczem Konfederacji, jego współpracownikiem, w swoim czasie także kierownikiem jego biura poselskiego. - Wychowałem się tutaj, w Mielcu, chodziłem do technikum elektrycznego. W podmieleckiej wsi Wadowice Górne spędziłem większość swojej młodości.
m79i. 444patka;) zapytał(a) o 18:23 Co to znaczy zdrastwuj Cie? daje naj! =) pewien chłopak mi to napisał a nie wiem co to znaczy :-) 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:36 zdrastwujtie to dzień dobry Odpowiedź została zedytowana [Pokaż poprzednią odpowiedź] 0 0 daria12x odpowiedział(a) o 21:38 Po rosyjsku ;P. 0 0 Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
Wcora, moi ostomili, było nie ino święto Matki Boskiej Zielnej i święto Wojska Polskiego, ale tyz sto osiemdziesiąto ósmo rocnica przyjścia na świat przodka mojego bacy. Tego przodka, co to najpierw ponu Lincolnowi pomógł wygrać wojne secesyjnom, a potem Indianom pomógł pokonać pona Custera. 15 sierpnia 1920 rocku przodek mojego bacy skońcył równo 100 roków! Pikny wiek! A choć zdrowia i siły juz nie mioł telo co drzewiej, to jednak jak na stulatka trzymoł sie sakramencko piknie! Syćko wskazywało na to, ze swe setne urodziny bedzie on świętowoł w swojej chałupie na Dzikim Zachodzie. Ba w pocątkak lipca jeden z jego wnuków przybył nagle z wieściom, ze w Polsce nie dzieje sie dobrze: bolsewiki zacęły kontratak i rusyły na Zachód! Jeśli nifto ik marsu nie powstrzymo, to wkrótce zdobędom całom Europe! A potem? Fto wie? Moze przepłynom Wielkom Wode, dotrom do Hameryki, przejdom Missisipi i wyryktujom Radzieckom Socjalistycnom Republike Dzikiego Zachodu? Przodek mojego bacy uznoł, ze nimo casu do stracenia. Nawet sie nie spakowoł, ino wartko do Nowego Jorku pojechoł i wsiodł na najblizsy płynący do Europy statek. Kie stanął na europejskim lądzie, nie zwlekoł ani kwili, ino natychmiast rusył w dalsom podróz. Jaze dotorł do Polski. W nocy z 15 na 16 sierpnia nolozł sie w poblizu polsko-bolsewickiego frontu. No i zacął tamok z żołnirzami godać. Pedzioł im, ze koniecnie, ale to koniecnie musi sie spotkać z ponem Piłsudskim. Żołnirze wątpili, coby pon Piłsudski mioł w tej kwili ochote spotykać sie z obcymi. Ale widząc barzo storego cłeka, ftóry barzo piknie pyto, nie mieli serca mu odmówić i w końcu zaprowadzili go do kwatery Komendanta. – Kimże pan jest? – spytoł pon Piłsudski, zdziwiony, co to za nieznajomy ku niemu przyseł. – Jestem prostym górolem, ponie marsałku – pedzioł przodek mojego bacy. – Ale choć jestem prostym górolem, to moze jednak mógłbyk wom w tej wojnie jakosi pomóc? Kozdy inksy na miejscu Komendanta uznołby, ze mo do cynienia z jakimś pomyleńcem. Bo jaki moze być pozytek z jednego pocciwego staruska w zmaganiak z bolsewickom nawałnicom? Ale pon Piłsudski to był pon Piłsudski. Mioł jakisi taki instynkt, ftórego inksi ludzie nie mieli. Cosi podpowiadalo mu, ze temu niespodziewanemu gościowi warto zaufać. – Jest coś, w czym bardzo by mi się pomoc przydała – pedzioł pon Piłsudski. – Otóż zwiadowcy donieśli mi, że od południa nadciąga Pierwsza Armia Konna Budionnego. To jest bardzo potężna armia i niezwykle waleczna. Jeśli dotrze tutaj i wzmocni siły naszych wrogów – obawiam się, że już po nas! – A więc idzie o to, ponie marsałku – domyśloł sie przodek mojego bacy – ze dobrze by było tego ancykrysta Budionnego powstrzymać? Pon Piłsudski przytaknął. – Pockojcie, ponie marsałku, niekze kwile pomyśle. Przodek mojego bacy zacął sie zastanawiać. Myśloł, myśloł, jaz wreście popytoł: – Ponie marsałku, pokozcie mi na jakiejsi mapie, ka ten cały Budionny moze teroz być. Pon Piłsudski rozłozył na stole wielkom mape. Wskazoł palcem na jedno miejsce lezące na południowy-wschód od Warsiawy. – Z informacji zwiadowców – pedzioł – wynika, że teraz on musi być gdzieś tutaj. – Zaroz tam jade – oznajmił górol. – Mom pewien pikny plan! – Oby ten plan był dobry – westchnął pon Piłsudski. – Proszę mi tylko powiedzieć, ilu żołnierzy pan potrzebuje? – Ani jednego – odrzekł ku zdumieniu Marsałka przodek mojego bacy. – Przydołby mi sie ino dobry koń, cobyk jak najsybciej do tego fudamenta Budionego sie dostoł. – Dam panu moją Kasztankę – pedzioł pon Piłsudski. – W tak ważnej misji należy się panu koń, do którego mam największe zaufanie. Zaroz polecił swojemu adiutantowi, coby Kasztanke przyprowadził. A kie adiutant rozkaz wykonoł, pon Piłsudski podeseł do swej ostomiłej klacy i cosi jej do ucha sepnął. I zaroz Kasztanka ku przodkowi mojego bacy sie obyrtła i parskła ku niemu przyjaźnie. Przodek mojego bacy wartko jom dosiodł i rusył w droge. Jechoł, jechoł, jechoł… Wreście świtać zacęło. Nagle przodek bacy poziro i widzi, ze wielki tłum jeźdźców na wprost niego pędzi. Bolsewiki! Armia pona Budionnego! Tego okrutnego, bezlitosnego dowódcy, co to na sam dźwięk jego nazwiska ludziom włos sie na głowie jezył! – Zdrastwujtie, bolsewiki – pedzioł przodek bacy. – Zdrastwujtie – odpowiedziały bolsewiki. – A kim wy jesteście? Cosi nom sie widzi, ze polskim burzujem! – Fce z wasym dowódcom pogodać – pedzioł przodek mojego bacy. – Z samym ponem Budionnym. – Takie burzuje jak wy nie bedom nasemu dowódcy zawracały głowy bździnami! – odpowiedziały bolsewiki. – A cemu myślicie, ze to bździny? Myślicie, ze taki bezbronny storzec jako jo odwazyłby sie jechać ku wasej wielkiej armii ino po to, coby z ponem Budionnym o bździnak godać? Bolsewiki zastanowiły sie kwile i uznały, ze ten tajemnicy nieznajomy mo racje. Zaroz więc ku ponu Budionnemu go powiodły. – Cego fcecie? – spytoł pon Budionny. – Ino godojcie wartko, bo ku Warsiawie mi sie śpiesy. – Nie radze, panocku, śpiesyć ku Warsiawie – pedzioł przodek bacy. – Przysłek wos ostrzec, ze polscy uceni właśnie wyryktowali miksture, dzięki ftórej cłek stoje sie sakramencko silny! Sakramencko! I syćka polscy żołnirze juz sie tej mikstury napili. Jeśli więc rusycie przeciwko nim, to oni gołymi rękami sie z womi rozprawiom! Na strzępy wos rozerwom, a z tyk strzępów wyryktujom pikny bigos. Fcecie tego, panocku? – Hehehe! – zarechotoł pon Budionny. – I jo mom w to uwierzyć? – Poźrejcie na mnie, panocku – pedzioł przodek bacy. – Widzicie, ze barzo story i wątły jestem. Ale jo tyz sie tej niezwykłej mikstury napiłek i teroz pokonom najsilniejsego z wos! – Jest w mojej armii najsilniejsy ze syćkik bolsewików – pedzioł pon Budionny. – Myślicie, ze docie rade go pokonać? – Cy dom rade? – zaśmioł sie górol. – Wezwijcie tego swojego siłaca! Bedziemy siłowali sie na ręke. Jeśli go pokonom, to zrozumiecie, ze teroz od polskik żolnorzy lepiej trzymać sie z dala. – Niekze ta – zgodził sie pon Budionny. – Kany fcecie sie siłować? Przodek mojego bacy rozejrzoł sie. – Widze tamok pod lasem chałupe – pedzioł. – Spotkojmy sie w niej za godzine. – Cemu dopiero za godzine? – spytoł pon Budionny. – Godołek wom przecie, ze straśnie mi sie śpiesy. – Utrudzeni jesteście drogom, odpocnijcie – poradził przodek mojego bacy. – Was siłac tyz niek odpocnie. Inacej bedziecie godać, ze przegroł ze mnom ino dlotego, ze był zmęcony. – Niby racja – przyznoł pon Budionny. – Niek więc bedzie, jako fcecie. Za godzine spotkomy sie w tamtej chałupie. Jeśli wygrocie z moim cłowiekiem, uznom, ze prowde godaliście o tej miksturze i wte mojo armia zawróci. Zaroz pon Budionny rozkazoł swoim podwładnym, coby wartko przyprowadzili ku niemu najsilniejsego bolsewika. Przodek mojego bacy zaś kasi odeseł, ale odchodząc zapewnił, ze za godzine bedzie cekoł w umówionym miejscu. No i godzina minęła. Pon Budionny wroz ze swoim siłacem stawił sie w chałupie pod lasem . A ten siłac – na mój dusiu – wielki był jako niedźwiedź! Nie! Jako hipopotam! A co krok postawił, to ziemia drzała! Kie zaś wydychoł powietrze, to jakby holny wiater duł od jego kufy! Chyba nawet pon Pudzianowski nie miołby z takim osiłkiem sans. A co dopiero starusieńki przodek mojego bacy! Chałupa, do ftórej weseł pon Budionny i bolsewicki osiłek, to był taki zwycajny wiejski domek. W środku nikogo nie było. Mieskańcy zapewne uciekli na wieść o zblizającyk sie bolsewikak. – No i kany ten Polak, towarzysu? – spytoł osiłek. – Tego nie wiem – odrzekł pon Budionny. – Mioł tu kruca być. Pockojmy. Moze za kwilecke przyjdzie ku nom? Pon Budionny i osiłek siedli na ławie. Cekajom kwadrans – przodka mojego bacy nimo. Mijo drugi kwadrans – przodka bacy nadal nimo. Mijo trzeci, cworty… – Krucafuks! – zaklął pon Budionny. – Mioł przecie przyjść! A nie przyseł! Pewnie sie przestrasył. No to nic tu po nos. Rusomy na Warsiawe! Nagle oba bolsewiki usłysały dochodzące z wierchu jakiesi suranie. Teroz dopiero zorientowali sie, ze chałupa mo strych. No i z tego strychu zeseł… przodek mojego bacy. Stanął przed ponem Budionnym i jego osiłkiem, przeciągnął sie i ziewnął. – Psio mać! – ryknął pon Budionny. – Od godziny juz cekomy na wos! – Oj, straśnie wos, panocku, przeprasom! – pedzioł przodek bacy wielkom skruche udając. – Posłek sie przespać na strychu. No i… zaspołek. Społek tak twardo, ze nawet nie usłysołek, ze wy tu jesteście. No, ale mieli my siłować sie na ręke. To biermy sie do tego siłowania. W chałupie nojdowoł sie niewielki stół. Przodek mojego bacy i bolsewicki osiłek siedli przy tym stole na wprost siebie. Pon Budionny stanął z boku i oporł sie o ściane. – Hmm… – chrząknął górol. – Co sie dzieje? – spytoł osiłek. – Cosi ciemno tutok. Przesuńmy stół pod okno, bedzie nom widniej. Przodek mojego bacy i osiłek wstali i ustawili stół pod oknem. Znowu siedli. Juz mieli zacąć sie siłować, kie przodek bacy pedzioł: – Tyz niedobrze. – Co znowu? – spytoł osiłek. – Jakiesi niescelne to okno. Duje od niego. A jo nie fce dostać zapalenia płuc. Wy, panocku, chyba tyz nie fcecie? Przodek mojego bacy i bolsewik wstali jesce roz i przesunęli stół na środek izby. Tamto miejsce jednak tyz górolowi nie odpowiadało, bo stół za barzo sie giboł na krzywym klepisku. W inksym miejscu przodek mojego bacy pedzioł, ze to za blisko pieca, pełnego sadzy, od ftórej pylicy mozno dostać. W jesce inksym miejscu rzekomo za barzo śmierdziało stęchliznom. I tak stół po całej chałupie wędrowoł, a przodek mojego bacy ciągle godoł, ze z takiego cy inksego powodu nie jest to dobre miejsce na siłowanie. – Krucafuks! – Pozirający na to syćko pon Budionny zacął tracić cierpliwość. – Abo zacniecie sie siłować, abo końcymy ten cyrk i rusomy na Warsiawe! – Nie denerwujcie sie, panocku – pedzioł górol. – Fciołek dobrze. Fciołek, coby stół stanął w jak najlepsym miejscu. Ale skoro tak straśnie sie wom śpiesy, to niekze ta. Niek juz stół pozostanie tamok, ka teroz stoi. – Nareście! – pon Budionny westchnął w ulgom. – No to zacynojcie! Po roz kolejny przodek bacy i bolsewicki osiłek siedli przy stole. Obaj oparli swe prawe łokcie o blat. Nagle przodek bacy zerwoł sie na równe nogi i zawołoł: – Do rzyci z tym stołkiem! – A to cemu? – spytoł pon Budionny. – Niewygodny straśnie! Nie do sie na nim siedzieć! – No to zamieńmy sie stołkami – zaproponowoł wspaniałomyślnie osiłek. – O, nie! – prociwił sie przodek bacy. – Walka musi być ucciwo! Nie mozecie siedzieć na niewygodnym stołku! Zaroz poseł sukać inksego stołka. Nolozł ik w chałupie trzy, ale – kozdy był jego zdaniem niewygodny. – O! – zawołoł nagle. – Widze tu jakiesi deski i jakiesi narzędzia. Sam se nowy, wygodny stołek wyryktuje. – Co takiego?! – zdumioł sie pon Budionny. – Mieliście sie tu z moim cłekiem siłować, a nie ryktować stołki! – Spokojnie, panocku, spokojnie – przemówił łagodnie przodek bacy. – Jestem barzo dobrym stolorzem. Wyryktuje ten stołek w dwie minutki. No, kapecke, minął sie z prowdom. Kapecke. Wyryktowanie stołka zajęło mu nie dwie minutki, ino… dwie godziny! Pon Budionny wściekoł sie straśnie, ale przodek bacy, cały cas godoł, ze juz końcy. Przez dwie godziny tak godoł. Ale wreście stołek był gotowy. – Cy teroz juz mozecie zacąć sie siłować? – spytoł pon Budionny. – Mozemy, panocku – odpowiedzioł przodek bacy. – Stół gotowy, mój stołek tyz gotowy, nimo co dalej zwlekać. Bieremy sie za siłowanie! Bolsewicki osiłek podeseł do stołu i siodł na swoim miejscu. Przodek bacy tyz podeseł do stołu, ale nie siodł, ino stanął na bacność zacął śpiewać: Heeej! Krywaniu, Krywaniu, wysoki, Lecom, płynom nad tobom obłoki… – Co to mo syćko znacyć!!! – pon Budionny dostoł furii. – Robicie se śpasy z oficera Armii Cyrwonej! Ostrzegom, ze na sucho wom to nie ujdzie! – Śpiewom polskom pieśn bojowom, panocku – odpowiedzioł przodek mojego bacy. – A was cłek nie fce jakiejsi pieśni zaśpiewać? Przecie wiadomo, ze pieśń bojowo krzepi ducha, a im bardziej pokrzepiony duch, tym pikniej ciało jest pokrzepione. Bolsewicki osiłek poźreł niepewnie na swego dowódce. – To co? Mom śpiewać? – spytoł. – Moze rzecywiście takie śpiewanie pokrzepi wos, towarzysu? – zastanawioł sie pon Budionny. – Śpiewojcie! No i bolsewik zacął śpiewać Międzynarodówke. W tym samym casie przodek bacy dalej śpiewoł o Krywaniu. – Stop! – zawołoł nagle przerywając swój śpiew. – Musimy zaśpiewać jesce roz! – Cemu? – spytoł bolsewik, tyz swój śpiew przerywając. – Niefcący zafałsowołek – pedzioł przodek mojego bacy. – A to miało być przecie śpiewanie, nie fałsowanie. No i od nowa śpiewać zacęli: górol śpiewoł swojom pieśń, a bolsewik swojom. – Stop! – znowu przerwoł przodek bacy. – Co? Znowu zafałsowaliście? – spytoł bolsewik. – Nie. Tym rozem nie jo, ino wy. – Jo nie zafałsowołek. – A właśnie, ze zafałsowaliście, panocku. Mom barzo dobre ucho i uwierzcie mi, ze zafałsowaliście. – Niekze ta – pedzioł bolsewik. – Mi moje fałsowanie nie przeskadzo. Mozemy śpiewać dalej. – Nie przeskadzo wom? – spytoł przodek bacy udając zdziwienie. – Fcecie przegrać ze mnom ino dlotego, zeście źle swojom pieśn bojowom odśpiewali? Bolsewik podrapoł sie po głowie. Pomyśloł, ze ten Polak chyba mo racje: głupio by było przegrać ino z powodu źle zaśpiewanej pieśni. No i zacęli śpiewać po roz trzeci. I znów przodek mojego bacy przerwoł, bo uznoł, ze tym rozem zafałsowali obaj. Za cwortym rozem tyz przerwoł. I za piątym tyz. I za dwudziestym. Ciągle uznawoł, za zafałsowoł abo on, abo bolsewik, abo obaj naroz. Kie śpiewali po roz dwudziesty pierwsy, pon Budionny… doznoł nagle olśnienia! – Krucafuks!!! – zawołoł ku górolowi. – Wy chyba wcale nie fcecie sie siłować! Wy po prostu grocie na zwłoke, cobyk na bitwe z Polakami nie zdązył! Choć pon Budionny przejrzoł wreście fortel, przodek bacy postanowił zyskać jesce choćby pół minutki. Bo fto wie? Moze półminutowe spóźnienie pona Budionnego rozstrzygnie o losak całej wojny? – O co wy mnie posądzocie, panocku! – spytoł przodek bacy udając wzburzenie. – Ze niby jo nie fce sie siłować? Pewnie ze fce! No to dojmy se juz spokój z tymi bojowymi pieśniami. Siadomy do stołu i zacynomy. Przodek bacy siodł przy stole. Bolsewicki siłac zrobił to samo. Zacęło sie siłowanie i… od rozu skońcyło! Wynik był nietrudny do przewidzenia: bolsewik pokonoł górola z dziecinnom łatwościom. – Huraaaa! – uciesył sie pon Budionny i z radości jaze pod sufit podskocył. Zabocył, ze – jak sam przed kwileckom odkrył – Polakowi wcale nie sło o wygranom w siłowaniu, ino o powstrzymanie marsu Armii Konnej na Warsiawe. – I kany ta waso tajno mikstura, polski burzuju? Hehehe! Haha! – śmioł sie na cały głos. – Nimo zodnej mikstury! Mój cłek wos pokonoł! Zwycięstwo! Zwycięstwo Armii Cyrwonej nad burzuazyjnom Polskom! Pon Budionny rzucił sie swojemu osiłkowi na syje i wybośkoł go w oba policki. – Gratuluje wom, towarzysu! – wołoł. – Osobiście zwróce sie do nasej władzy rewolucyjnej, coby wos piknie odznacyła! Nagle do chałupy wpodł młody, licący se dwajścia śtyry roki bolsewicki żołnirz, co to nazywoł sie Gieorgij Żukow. – Towarzyse! – zawołoł pon Żukow ku ponu Budionnemu i osiłkowi. – Przegrali my! – Co ty godos, sietnioku! – zdziwił sie pon Budionny. – My wygrali! Ten oto nas dzielny siuhaj pokonoł przed kwileckom tego storego polskiego burzuja! Ku kwole rewolucji! – Z całym sacunkiem, towarzysu – odrzekł pon Żukow – ale co mnie obchodzi pokonanie jednego burzuja, kie pod Warsiawom nase wojska rozbito? – A skąd to wiecie? – spytoł zaskocony pon Budionny. – Właśnie dotorł ku nom specjalny wysłannik towarzysa Tuchaczewskiego. Nase wojska poniosły straśliwom klęske! A my im nie pomogli – pon Żukow poźreł na pona Budionnego z wyrzutem – bo nie mogli my sie docekać, jaz wydocie rozkaz dalsego marsu ku Warsiawie! – Krucafuks! – Wściekły pon Budionny zębami zgrzytnął. A potem wskazoł palcem na przodka mojego bacy. – To śyćko jego wina! – ryknął. – To on nos tutok przetrzymoł! Jakiesi bździny o jakiejsi miksturze opowiadoł! Krucafuks! Biercie go i rozstrzelojcie! – Nimo casu na zodne rozstrzeliwanie – pedzioł pon Żukow. – Zaroz tu bedom polskie wojska! – Jaz tak źle jest? – spytoł pon Budionny. – W takim rozie syćka na konie i uciekaca! I zaroz ta cało hyrno Pierwso Armia Konno rzuciła sie do uciecki. Wkrótce wojna sie skońcyła. Nasi wierchowali! A pon Budionny do końca zycia wstydził sie przyznać, ze nie zdązył pod Warsiawe ino dlotego, ze powstrzymol go jeden story górol. Dlotego zacął syćkim wmawiać, ze tak naprowde on nigdy ku Warsiawie nie wyrusył, a kie Bitwa Warsiawsko sie rozgrywała, to on cały cas pod Lwowem siedzioł. I jo nie wiem, cemu historycy mu uwierzyli.* Najwyraźniej nic nie wiedzom o przodku mojego bacy. Nie wiedzom, ze siłowoł sie on z osiłkiem z armii pona Budionnego. Z osiłkiem tym przegroł, ale… Na mój dusiu! Oby kozdy z nos ponosił takik porazek jak najwięcej! Hau! Przez najblizsy tydzień roboty na holi bedzie telo, ze pewnie nie nojde casu, coby zejść do wsi i do komputra zasiąść. Zostawiom zatem w budzie tyźniowy zapas Smadnego i jałowcowej. Do zobacenia za jakisi cas! 🙂 * Na przykład w hyrnym miesięcniku historycnym napisano tako: Głównodowodzący Armią Czerwoną, Kamieniew nie potrafił narzucić swojej woli Stalinowi i Budionnemu. Była to jedna z przyczyn klęski wojsk sowieckich w Bitwie Warszawskiej. Dowódca 1 Armii Konnej, Budionny, na wyraźny rozkaz Stalina, mimo usilnych próśb Tuchaczewskiego, nie skierował swych sił pod Warszawę, lecz w najważniejszym momencie bitwy usiłował zdobywać Lwów (J. Szczepański, Kontrowersje wokół Bitwy Warszawskiej 1920 roku, „Mówią wieki” 2002, nr 8, s. 30-38).
Język rosyjski – język należący do grupy języków wschodniosłowiańskich, posługuje się nim jako pierwszym językiem około 145 mln ludzi, ogółem 300 mln. Jest językiem urzędowym w Rosji, Kirgistanie i na Białorusi, natomiast w Kazachstanie jest językiem oficjalnym oraz jest jednym z pięciu języków oficjalnych a jednocześnie jednym z sześciu języków konferencyjnych ONZ. Posługuje się pismem zwanym grażdanką, graficzną odmianą cyrylicy powstałą na skutek jej upraszczania. dzień dobry - здрaвствуйте [zdrastwujtie]do widzenia - до свидaния [da swidania]przepraszam - извини́те [izwinitie]przepraszam, która godzina? - извини́те, кото́рый час? [izwinitie, katoryj cias?]na zdrowie - за здоро́вье [za zdarowie]dworzec autobusowy - автовокза́л [awtowakzał]dworzec kolejowy - железнодоро́жный вокза́л[żielaznodarożnyj wakzał]lotnisko - аэровокза́л [aerowakzał]tramwaj - трамва́й [tramwaj]metro - метро́ [mietro]sklep - магази́н [magazin]komisariat policji - отделе́ние поли́ции [atdieljenie palicji]szpital - больни́ца [balnica]
Jeśli myślisz, że w Internecie możesz pozować na kogoś, kim nie jesteś, to bardzo się mylisz! Zdradzi Cię styl pisania — słowa, których używasz. Naukowcy (nie tylko amerykańscy 😛 ) wzięli pod lupę różne teksty i wypowiedzi. Postanowili rozpracować ich potrójne dno – przyjrzeli się częściom mowy, znaczeniu wyrazów, a nawet „natręctwom” językowym. Odkryli, że… Ech, sam rozpoznać neurotyka?Założę się, że kiedy piszesz, nie zwracasz uwagi na to, jak dobierasz słowa. A szkoda, bo dowiedziałbyś się wiele o Arkoni z Uniwersytetu w Teksasie przyjrzał się 694 blogom. Przeanalizował ok. 115 000 słów napisanych na przestrzeni ok. 2 lat (głównie przez panie, średnia wieku – 36 lat). Poprosił też blogerów, by wypełnili specjalne kwestionariusze – chciał poznać ich lepiej i ocenić, jak ich osobowość wpływa na dobór co następuje:Neurotycy częściej używają słów związanych z negatywnymi emocjami. Click To TweetEkstrawertycy chętniej sięgają po wyrażenia odnoszące się do pozytywnych emocji, ale też – co ciekawe i zaskakujące nawet dla autora badania – mają tendencję do używania bardziej formalnego języka i dłuższych skłonni do kompromisów nie przeklinają (na piśmie), a w ich tekstach często pojawiają się słowa związane ze blogerom wszystko kojarzy się z sukcesem (no, przynajmniej często używają słów z nim związanych).Jak rozpoznać introwertyka?Introwertycy mają zadatki na świetnych autorów!Pokazały to badania Camiela Beukebooma i jego zespołu z Uniwersytetu w Amsterdamie. Tym razem naukowcy poprosili 40 pracowników dużej firmy (w tym 19 kobiet, średnia wieku – 34 lata), by opisali na głos 5 zdjęć przedstawiających niejednoznaczne sytuacje społeczne. Zapewnili przy tym uczestników, że nie ma dobrych lub złych odpowiedzi, a czas na pracę z każdym zdjęciem jest dni później uczestnicy wypełnili dodatkowo kwestionariusz się, że Styl ekstrawertyków można określić jako bardziej swobodny i niewyraźny, a introwertyków – jako ostrożny. Click To TweetKonkretniej:Osoby ekstrawertyczne opisywały zdjęcia, używając bardziej abstrakcyjnych słów (np. więcej czasowników oznaczających stan, takich jak kochać, i przymiotników). Chętniej też snuły domysły na temat tego, czego nie było widać na większym introwertykiem był badany, tym bardziej konkretnie się wyrażał – wymieniał liczby, wskazywał ludzi, dbał o precyzję (np. zaznaczał wyjątki).Jak rozpoznać wrażliwca?Jeśli długo rozpamiętujesz porażki i trudniej Ci się dźwignąć po życiowych niepowodzeniach, to cóż – słychać/widać to w Twoich to Johannes Zimmermann z Uniwersytetu w Kassel. W jego eksperymencie wzięło udział 19 „zdrowych” osób i 99 pacjentów leczonych psychiatrycznie z powodu różnego rodzaju zaburzeń, od lęków po problemy z odżywianiem (wśród wszystkich 118 osób były 103 kobiety).Badacz zapoznał się z wypełnionymi przez podopiecznych kwestionariuszami i przeanalizował transkrypcje 60–90-minutowych wywiadów klinicznych z każdym z badanych. Czytając zapisy rozmów dotyczących przeszłości, związków i obrazu samego siebie, zwracał uwagę przede wszystkim na… zaimki. Zauważył, że:Osoby w depresji i osoby, które nie radzą sobie w relacjach, nadużywają zaimków w 1 os. lp. (ja, mnie, mój itp.) Click To Tweet Ich styl badacz określił jako „inwazyjny”. Uznał, że może on być częścią strategii, która służy przyciągnięciu uwagi innych które nie przeżywają stanów depresyjnych, używają częściej zaimków w 1 os. lm. (my, nas, nasze itp.); są w kontakcie dość oschłe, ale jest to oschłość „funkcjonalna” – dowodzi, że osoby te troszczą się o potrzeby innych, ale nie własnym kosztem. Potrafią o siebie rozpoznać konserwatystę?Części mowy, które preferujesz, mogą zdradzić nawet… Twoje poglądy polityczne!O tym, że sympatie polityczne mają wiele wspólnego z tym, czy bardziej cenimy sobie stabilność i bezpieczeństwo, czy nowości, psychologowie wiedzą nie od dziś. Poszli jednak jeszcze dalej. Postanowili sprawdzić, czy te rysy osobowości i powiązane z nimi preferencje polityczne (wielbiciele bezpieczeństwa są konserwatystami, wielbiciele nowości – liberałami) mają jakieś odbicie w zespołu Aleksandry Cichockiej (polski akcent na Uniwersytecie w Kent) dowiodły, że owszem. A było to tak: najpierw w Polsce i w Libanie przeprowadzono ankiety, które wykazały, że konserwatyści rozmiłowani są w rzeczownikach. Jeśli mogą coś wyrazić na różne sposoby, to najczęściej wybiorą właśnie tę część mowy, a nie przymiotnik albo czasownik (np. powiedzą raczej, że Magda jest optymistką, jeśli chodzi o sukces jej firmy niż że jest nastawiona optymistycznie).Żeby potwierdzić swoje spostrzeżenia, zespół pani Cichockiej przeanalizował 101 kluczowych przemówień wygłoszonych przez 13 prezydentów USA, od Roosevelta do Obamy. Co się okazało? Ano to, że w wypowiedziach prezydentów republikańskich królowały rzeczowniki, a w wystąpieniach reprezentantów Partii Demokratów ustępowały one miejsca innym częściom naukowców sprawa jest jasna:Konserwatyści wolą rzeczowniki, bo sprzyjają one poczuciu stabilności i przewidywalności. Click To TweetJak rozpoznać człowieka sumiennego?Wiesz, że nawet kompulsywne wtręty językowe mogą coś o Tobie powiedzieć?Zespół Charlyn Laserny z Teksasu przeanalizował nagrania codziennych rozmów zebrane od setek uczestników wcześniejszych badań przeprowadzonych w latach 2003–2013. Tym razem badacze zwracali uwagę na „wypełniacze” typu yyy oraz kompulsywne wtręty typu wiesz albo to znaczyyyy (ang. you know i I mean; po polsku będą to pewnie także wszelkie prawda?; nie?; tak? Ech, wszystkie znam i biję się w piersi. Choć w kontekście wyników to… no, tak umiarkowanie 😉 ).Wnioski były następujące:Im starsi jesteśmy, tym rzadziej używamy „wypełniaczy”.Używanie „wypełniaczy” nie ma związku z osobowością ani z płcią; nieprawdą jest też, że zdradza niepokój. Za to wtręty, takie jak wiesz…Wtręty to domena ludzi sumiennych! Badacze tłumaczą to tak: Osoby sumienne są na ogół bardziej zamyślone i świadome siebie i swojego otoczenia, a użycie wtrętów (np. wiesz...) pokazuje, że ich wypowiedzi są bardziej przemyślane. Click To Tweet***Można się zgodzić albo nie, ale mi doświadczenie życiowe i wiedza o sobie podpowiadają, że coś w tym jest. A Ty jak sądzisz? Odnajdujesz w przywołanych badaniach jakąś prawdę o sobie lub znajomych?PS Informacje o eksperymentach i ich wynikach zaczerpnęłam z bloga The British Psychological Society. Naukowcy, których wymieniam, istnieją naprawdę – ich podobizny i notki biograficzne można znaleźć w Internecie. To tak, żeby nie było… 😛Zobacz także:Czy i Ty jesteś tekstowym tchórzem? Brak pewności siebie widać. Nie tylko w zachowaniu, ale i w tekstach. Sprawdź, czy Twoje teksty nie zdradzają, że wierzysz w siebie zbyt mało!Może zainteresują Cię także:
"Lenin, Stalin wiecznie żywi" - sowieci atakują na propolskim portalu. Postanowiłem napisać choć jeden post na temat fenomenu, z którym zetknąłem się na tym portalu. Przyznaję, że zanim nie zacząłem pisać tu samemu, nie śledziłem tekstów jakie ukazywały się na tej stronie. Korzystałem z innego portalu blogerskiego i dopiero kiedy okoliczności zmusiły mnie do zmiany tegoż, mój wzrok spoczął na Neonie. Przeprowadzając dość pobieżnie research dowiedziałem się, że jest to portal niezależny od jakichkolwiek szemranych instytucji i w swojej misji – propolski. Te informacje były dla mnie wystarczające, abym wszedł na ten statek i zaczął blogować. Nie potrzebowałem niczego więcej wiedzieć i nie wnikałem jakoś szczególnie w treści prezentowane przez użytkowników neon24. Tym większe było moje zdziwienie, kiedy jak grom z jasnego nieba stanęli mi przed oczy, właśnie tu, na propolskim portalu, ni mniej ni więcej tylko autentyczni ludzie sowieccy, radzieccy towarzysze. Musiałem się uszczypnąć, żeby przekonać się, że to nie jakiś fantastyczny sen. Doprawdy, nie zdziwiłbym się bardziej, gdybym zobaczył zielone ludziki z kosmosu. Nigdy wcześniej nie dane mi było spotkać ludzi, którzy z tęsknotą i nabożeństwem odnosiliby się do władzy ludowej, a tutejsi sowieciarze darzą takim uczuciem nie tylko polskojęzycznych aparatczyków, ale nawet samego Lenina i Stalina wraz z ich polityką, słowem cały dorobek komunistycznego zamordyzmu. Zdaję sobie sprawę, że część z tych osób to zawodowi trolle, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, że wszyscy. Wydaje mi się, że naprawdę są wśród nich ludzie autentycznie przekonani o wyższości ustroju komunistycznego, których największym marzeniem jest, żeby Putin w końcu przestał się cackać i wszedł w buty po Stalinie; ustanowił u nas nowego Jaruzela i przy pomocy niezawodnego KGB zrobił porządek z tym liberalnym światem. Są to ludzie, którzy własną piersią będą bronić sowieckich praw, porządków, a nawet sowieckiej propagandy, a za dobre imię swoich idoli: Lenina i Stalina są gotowi oddać życie. Tacy ludzie to prawdziwe „okazy”. Gdybym nie widział na własne oczy ich wypocin i panegiryków, w których pisaniu znajdują serdeczne upodobanie, nie uwierzyłbym, że prawdziwi ludzie sowieccy jeszcze chodzą po naszej ziemi. A tu masz – niespodzianka, i to na pro-polskim portalu. Najchętniej zrobiłbym sobie z którymś pamiątkowe zdjęcie: „Patrzcie dzieci, zdjęcie z komunistą”. (Dla tych, którzy nie wiedzą o kim mowa, uściślam: chodzi mi o takich użytkowników jak Leonardo da Vinci, ikulalibal itp.) Jak to możliwe, żeby człowiek mógł popaść w taki absurd, żeby ludzi mających na sumieniu całe miliony istnień czcić jako zbawców ludzkości i siewców pokoju? Odnosząc to pytanie do tych, którzy autentycznie w to wierzą, nie zaś do trolli, których też na pewno jest niemało, odpowiem, że musi wynikać to z tendencji do dziecinnego wręcz upraszczania rzeczywistości. Ci ludzie patrzą na konflikty polityczne przez czarno-białe okulary, dorabiając w swojej głowie ostre kontury tam, gdzie w rzeczywistości są same obłe kształty. Bo, co prawda, istnieje w świecie dobro i zło, i w tym sensie jest on czarno-biały, jednak trzeba zauważyć, że zło jest dużo bardziej rozpowszechnione i ma miażdżącą przewagę „liczebną”, dlatego często zwyczajnie nie starcza dobra, z którym zło mogłoby walczyć. Stąd najczęściej jesteśmy świadkami walki jednej formy zła z drugą, szczególnie w polityce. Nowocześni ludzie sowieccy chyba nie chcą tego zrozumieć. Oni biorą najbardziej dosłownie słowa Pana Jezusa o tym, że szatan nie może wyrzucać szatana i dom wewnętrznie skłócony nie może się ostać, z czego wyciągają wniosek, że skoro Stalin miał na pieńku z USA (czy rzeczywiście aż tak bardzo się zwalczali?), które ma wiele za uszami i jest narzędziem masonerii, to Stalin walczył z wcielonym diabłem na ziemi – czytaj: Stalin był obrońcą Bożego Prawa i Bożej Sprawiedliwości. Taki musi być tok rozumowania wychwalaczy komunizmu, bo faktycznie ciężko znaleźć inną linię obrony dla ich ocen. Bo czego tu bronić? Gułagów, czekistów, kartek na chleb? Ale i tego się podejmą! To już jest miód na moje uszy (oczy?). Naprawdę niczego mi do szczęścia nie trzeba, jeśli tylko dacie mi posłuchać opowieści jak to Ojczulek Stalin z troską pochylił się nad uciemiężonym narodem rosyjskim i własnoręcznie, łyżeczką wkładał mu do ust rajski pokarm ludowej sprawiedliwości. Jaki piękny to obraz! Jakie wzniosłe ideały! A że się naród rosyjski od tych niebiańskich rozkoszy zaczął krztusić, to przecież nie Ojczulka wina. Brunatne podniebienie nie było przywykłe do takich ambrozji. W takim przypadku nie było rady, trzeba było tłoczyć je siłą. – Czego tu nie rozumiesz? Pechowo, akurat za panowania naszego Dobrodzieja rozplenili się jak wszy po całej Rosji różni szpiedzy, szkodnicy, anty-sowieccy agitatorzy. No a z wszami – wiadomo, nie można się cackać. Jeszcze przeskoczą na zdrowych (sowieckich) ludzi, dopiero będzie nieszczęście. Trzeba było więc ich wyizolować – dla dobra narodu, ale nawet tam, do obozów, sięgnęło miłosierne spojrzenie naszego Ojca, który za zło dobrem odpłaca i nie odwraca się nawet od tych, którzy od niego się odwrócili, wszak wszystko to jego dzieci, nawet jeśli pobłądzili. Dlatego dał swoim więźniom pracę - żeby się nie nudzili i mogli się realizować. Ponadto powymyślał zupełnie innowatorskie systemy motywacyjne np. uzależnienie przydziału chleba od wykonanej normy pracy, wszystko po to, żeby pokutujący wróg ludu mógł poczuć na sobie łaskawe spojrzenie władzy ludowej. Takie to opowieści snują nasi radzieccy towarzysze i naprawdę, mógłbym tego słuchać a słuchać. Co prawda zdaję sobie sprawę, że ten poziom rozbratu z rzeczywistością nie jest dostępny dla zwykłego śmiertelnika i takie opowieści muszą być serwowane nam przez zawodowych trolli, ale co tam, trolli też czasem trzeba docenić. Mają rozmach – tego nikt im nie zabierze. Oprócz upraszczania moralnych ocen konfliktów politycznych i ahistorycznego, propagandowego podejścia do historii jest jeszcze trzeci powód aktywności obecnych tu sowieckich towarzyszy. Jest nim argument siły: Stalin, dzięki swoim szpiegom i potencjałowi militarnemu trząsł swego czasu połową globu – i to im imponuje, to jest wartość, której szukają . Jest to najniższa, najpodlejsza motywacja, dlatego nie będę tracił czasu na jej omawianie. Czego uczy nas obecność sowietów na portalu neon24? Tego, że głupota ludzka nie zna granic. Człowiek jest w stanie uwierzyć absolutnie we wszystko, jeśli kłamstwo, które przyjmuje pomoże mu wypełnić lukę w stworzonym na własne potrzeby światopoglądzie. Wśród dzisiejszych sowieciarzy widzimy ten mechanizm rozciągnięty do ekstremów: jedyne rzetelne źródła historyczne to tylko te radzieckie, wszystko inne jest syjonistyczną propagandą. Nie ma mowy, żeby choćby na centymetr odeszli od wytyczonej linii partii przodującej. Na tym przykładzie po raz kolejny przekonujemy się, że teoria ewolucji rodzaju ludzkiego jest zwykłą brednią. Człowiek XXI w. jest tak samo podatny na manipulacje jak człowiek prehistoryczny, a być może jeszcze bardziej. W naszych genach nie przechowuje się żadne doświadczenie poprzednich pokoleń. Nieważne ile razy nasi przodkowie wpadali w te same pułapki, my też w nie wpadniemy, jeśli nie oprzemy naszych działań na prawdzie i chrześcijańskiej wierze. Nie ma takiej głupoty, której rozum ludzki nie przyjmie – dowodem na to są gorliwi, uparci sowieciarze na pro-polskim portalu w 2021r. Nie pozostaje nam nic innego, tylko cieszyć się, że dane nam było takie „zjawisko” oglądać, no i trzymać się prawdy. Z Bogiem!
zdrastwujtie jak sie pisze